piątek, 3 sierpnia 2007


...HOGWART...
WITAJCIE!!!!!!!!
Oto mój blog poświęcony Harremu Potterowi. Znajdziecie tu dużo ciekawych rzeczy. Postaram się co jakiś czas wrzucic tu coś nowego. Będzie to się ukazywać raczej w starszych postach. Zaglądajcie tam to odkryjecie wiele czaodziejskich tajemnic. Wejście do starszych postów zanajduje się w prawym dolnym rogu strony na jej końcu. Co miesiąc będę zmieniać horoskop(znajduje się on równiez w starszych postach).
Czeka was dużo ciekawych, magicznych przygód. To papa.


FOTKI HARREGO POTTERA











FOTKI RONA WEASLEYA






KILKA FOTEK HERMIONY GRANGER:











PAMIĘTNIK HERMIONY GRANGER:


Papierowe ciało, atramentowa krewDodała Hermiona Środa, 17 Maja, 2006, 23:23
Harry już wydobrzał, za to mnie złapała alergia. Jest równie uporczywa, co w przypadku Rona(przyp.aut.- w oryginale książki HP nikt nie wspominał o żadnej alergii ). Obydwoje zakłócamy przebieg codziennych zajęć, poprzez wielokrotne kichnięcia. Codziennie muszę chodzić do Skrzydła Szpitalnego i przyjmować jakiś obrzydliwy płyn, a Ron jeszcze gorszy. Harry się z nas śmieje, że trafił na "dwójkę cherlaków z przypadku”, ale uśmiech opuszcza jego twarz, gdy ta "dwójka" opuszcza Eliksiry by pójść do Skrzydła Szpitalnego...Wiktor ostatnio czuje się o wiele lepiej na duchu zresztą trudno mu się dziwić. Dumbledore wraz, z Karkarowem udzielili mu pozwolenia na latanie na miotle na terenie Hogwartu, Hogsmeade oraz kilku pobliskich wiosek. Ostatnio ‘mój Wiktor’(tak zwykła mówić o nim Ginny) zabrał mnie potajemnie do Hogsmeade. Strasznie nie chciałam z nim lecieć, gdyż wiedziałam, ze to zabronione. Ale gdy Harry pożyczył mi Pelerynę Niewidkę byłam skłonna się zgodzić...I okazało się, że warto było . Wypiliśmy kremowe piwo, obejrzeliśmy śliczny zachód słońca i wróciliśmy do Zamku. Gdy myślę o Wiktorze, to mam motylki w brzuchu...Ale sama nie wiem, co do niego czuję...Nadal nie mamy pojęcia, co dzieje się pod plandekami na stadionie Quiddicha, jednak ja Ron i Harry zobaczyliśmy coś innego, o czym wiedzieć nie powinniśmy.Dzisiejszego ranka wszystko zdawało się być normalne- nauczyciele, uczniowie, cały Zamek. Jednak ta normalność nie mogła trwać zbyt długo, przynajmniej dla mnie, rudowłosego chłopaka oraz czwartego zawodnika Turnieju Trójmagicznego. Gdy zadzwonił dzwonek po pierwszej lekcji jak zwykle Harry, Ron, Neville i ja mieliśmy spędzić przerwę razem. Jednak gdy usiedliśmy nieopodal komnaty od Transmutacji, Neville natychmiastowo wstał, wybąknął tylko jakieś niezrozumiałe zdanie i odszedł w stronę Skrzydła Zachodniego.-Gdzie on tak pędzi?- Zapytał zaintrygowany Ron.-Wszystko jedno, może idzie wysłać sowę do babci...-Zachichotał Harry.-Albo zapomniał jakiejś książki z dormitorium.- Ciągnął rozmyślenia Ron. W każdym razie, zbagatelizowaliśmy jego nagłe zniknięcie. Zazwyczaj nie zwracałam większej uwagi na obecność Neville’a przy naszej trójce, jednakowoż wielce zastanowił mnie fakt, iż chłopak był nieobecny na wszystkich lekcjach do końca dnia. Po obiedzie postanowiliśmy wraz z Ronem i Harry’m poszukać naszego kolegi. Najpierw chłopcy odwiedzili swoje dormitorium, lecz Neville’a tam nie odnaleźli. Następnie poszliśmy pod komnatę do Transmutacji, gdzie widzieliśmy go po raz ostatni.-A może powinniśmy zawiadomić o jego zniknięciu Dumbledore’a?- Zapytałam zmartwiona.-A może lepiej nie? Dopiero, jeśli nie odnajdziemy go w całym Hogwarcie możemy rozważyć rozmowę z Dumbledore’m.- odparł hardo Harry.-No dobrze...Ale w takim bądź razie nie zdążymy przeczesać całego Hogwartu przed kolacją. Pomyślałeś o tym?-No nie...Lecz jestem pewny, że znajdziemy go wcześniej niż, myślisz...I wtedy dobiegł nas aksamitny szept, ledwo słyszalny. „I przybędzie on stamtąd, gdzie żaden śmiertelnik znaleźć się nie może. Papierowe ciało, atramentowa krew.” I wtedy zapadła grobowa cisza. Popatrzyliśmy po sobie z przerażeniem.-Cz-czy to był Neville?- Zapytał cieniutkim głosem Ron.-Wydaje mi się, że niestety tak.Doszedł do nas okropny łomot, jakby ktoś kimś uderzał o ścianę. Podbiegliśmy bliżej miejsca, z którego potencjalnie dochodziły dzikie odgłosy. Oparłam się przerażona o ścianę. Za moimi plecami ktoś...Jęczał! Natychmiastowo się odwróciłam i ujrzałam ukryte drzwi. Nacisnęłam na klamkę i ukazała mi się niewielka kanciapa, w której na fatalnie oświetlonym stoliku leżała odwrócona do góry nogami książka. Na ramieniu poczułam drżącą rękę.-Kto tam leży...?Dopiero wtedy zwróciłam uwagę na osobnika związanego liną, który leżał na podłodze. Był to Neville, od razu go rozpoznałam. Harry wraz z Ronem rzucili się na pomoc, a ja stałam jak zahipnotyzowana gapiąc się na książkę. Wreszcie się ocknęłam.-Neville, kto ci to zrobił?- zapytałam bezmyślnie.-Pytasz o to, kto mnie związał?-Tak, o co innego może mi chodzić?-No cóż...-Lepiej odpowiedz, czy to zajście miało jakikolwiek związek z tą książką.-mój głos zabrzmiał bardziej stanowczo, niż chciałam.-Tak. Zapewne słyszałaś kiedyś o sztuce czytania druidów? Jeśli tak, to bez problemu zrozumiesz, co tu się stało.-pierwszy raz słyszałam, żeby Neville mówił z taką pewnością siebie w głosie.-Owszem, czytałam o tym. To, dlatego opuściłeś zajęcia? Kogo wywołałeś?-Na brodę Merlina, o czym oni mówią?! Harry, masz pojęcie?-Już Ci to wyjaśniam, Ron. Dawno, jeszcze zanim magia była na takim poziomie jak dziś, druidzi byli mądrością czarodziejów. Gdy czytali jakąś książkę na głos, rzeczy, o których czytali, zostawały wywołane do naszego świata. Gdy czytali o ograch, ogry pojawiały się obok nich. Ogry z krwi i kości. Na tym polega sztuka czytania druidów. -Jak to?-Po prostu. Na tym to polega. Czytania druidów nie da się nauczyć ot tak. Musisz się urodzić z tym darem. Zaiste, Neville jest jedną z nielicznych osób, które to potrafi.- ponownie zwróciłam się do Neville’a.- A więc co wywołałeś?-Sterlinga.-Zatem mamy problem. -A co to jest sterling, do licha?-zapytał zniecierpliwiony Ron.-To gigantyczny gnom. Tyle, że jest oślizły...Pokaż mi tą książkę. –Chłopak wręczył mi książkę w ślicznej, drewnianej oprawie. Przewertowałam wszystkie stronice. Wyszeptałam zaklęcie a z książki ulotnił się złoty proszek.-I po kłopocie. Sterling zniknie w przeciągu kwadransa. Dokładniej rzecz biorąc-obróci się w popiół.-To ja już się nie dziwię, czemu jesteś najlepszą uczennicą...-Powiedział ze zdziwieniem Harry.

Przepraszam....ZNOWU!Dodała Hermiona Niedziela, 22 Lipca, 2007, 21:48
Wiem, pisze, ze bede częściej dawać wpisy, jednakowoż zostałam brutalnie pozbawiona dostępu do Pamiętnika Hermiony zatem nie miałam możliwości dodać wpisu. Przepraszam Was serdecznie, wiem ze macie prawo denerwowac ie na mnie, rozumiem. Niebawem pojawi się kolejna notka...PrzepraSZAM...

Pod plandekąDodała Hermiona Niedziela, 14 Maja, 2006, 23:10
Po Waszych długich komentarzach mobilizacyjnych oraz po naprawie komputera wreszcie wzięłam się do pracy. Mam nadzieję, ze spodoba się Wam moje dzieło...------------------------------Moja blizna!-Harry, usiądź-podprowadziłam Harry’ego na ławeczkę.-Zaraz....Poczekaj...Przed chwilą coś zobaczyłem, jakby wizję.-Co?! HARRRY! CO zobaczyłeś?!- Byłam już mocno zdenerwowana, bo pocierał bliznę przez dłuższą chwilę.-Glizdogon...Rozmawia z Voldemortem...Mówi, że zrobi to bezwarunkowo...i szybko...-A jednak ma to związek z Voldemortem...Ale co zrobi Glizdogon?!- Nabrałam pewności, że niebezpieczeństwo nadchodzi.-Nie wiem...W tym rzecz...Voldemort musi być blisko, bo jak sama widzisz, cierpię z powodu blizny.-Ale nie zauważyłeś gdzie rozmawiali lub, kto tam jeszcze był?-W jakimś okrągłym pokoju...Aaaałła!- Harry zaczął zwijać się na ziemi. Po czole spływał mu pot, oczy miał mocno zaciśnięte. Jego okulary leżały gdzieś w trawie. Gdyby jakiś przechodzeń zobaczył mojego przyjaciela, z pewnością stwierdziłby, iż oberwał jakimś zaklęciem niewerbalnym..-Harry! Co ci jest?!- Wpadłam w panikę. Zaczęłam szturchać Harry’ego, sama nie wiedziałam, co robić. Zawsze szczyciłam się opanowaniem w kryzysowych sytuacjach, ale tym razem coś we mnie pękło. Od razu zaczęłam sobie wyobrażać, ze Voldemort nas obserwuje i rzucił na Harry’ego zaklęcie odległościowe...Byłam przerażona wytworem własnej wyobraźni!- Haaaaaarry!Po niecałej minucie, która wydawała mi się być wiecznością, chłopak był zdolny znów podnieść się z ziemi. Założył okulary na nos, otarł pot z czoła i zdyszany powiedział:-Samego Voldemorta tu nie ma. Jest tu jego poplecznik.-Matko Jedyna, już chciałam biec po madame Pomfrey. Twoje czoło...Już nie piecze?- Byłam wielce zaaferowana tym, co działo się przed minutą, w ogóle nie słuchałam przyjaciela.-Już tylko troszkę, ale-przyłożyłam rękę do jego blizny. Była bardzo gorąca- posłuchaj mnie, Hermiono! VOLDEMORTA TU NIE MA!-Yhy...Jak to? To dlaczego tak piekło cię czoło?-Bo jest tu jego wysłannik i zapewne jakoś kontaktuje się ze swoim panem.-Widziałeś to? -Tak, ale bardzo niewyraźnie. Jakiś człowiek rozmawiał z Glizdogonem przez kominek. O tym, co ma zrobić tu, w Hogwarcie.Niestety nie widziałem jego twarzy. Tylko długie włosy wystające spod kaptura.-Jakiego były koloru?-Ciemny blond.-No to cudownie, nie ma co. Jakieś ¾ osób w całym Hogwarcie ma długie włosy w takim kolorze. Z poszukiwań nici, przynajmniej na razie. -Masz rację, dzisiaj nie ma sensu szukać takiej osoby. Chodźmy lepiej podejrzeć, co szykują za tymi płachtami.-Dasz radę?-Tak, na pewno.Wzięłam Harry’ego pod rękę, żeby w razie czego nie upadł na ziemię. Cicho i w największej konspiracji(Harry stwierdził, że to właśnie słowo będzie najodpowiedniejsze, aby opisać nasze działania) podeszliśmy do plandeki osłaniającej rzeczy, które się pod nią działy(szkoda, że nie mieliśmy Peleryny Niewidki).-Ty obserwuj, czy nikt nie idzie, a ja zajrzę do środka.- powiedział Harry. -Oczywiście.-Wiem, że te wszystkie wydarzenia, są zupełnie do mnie niepodobne, jednak, gdy Malfoy dogadał mi, że zawsze przestrzegam regulaminu, postanowiłam trochę „wyluzować” jakby określił to Ron...- Tylko pośpiesz się!Widziałam jak Harry włożył swoją głowę pomiędzy dwie części wielkiej plandeki, jednak od razu ją cofnął.-Tam jest żywopłot. –Stwierdził Harry, poczym dotknął ręką swojej twarzy, a na palcach ujrzał krew.- I w dodatku mocno drapie...Faktycznie, musiał mocno drapać, skoro cała facjata Harry’ego była podrapana. -Najwidoczniej...Hehe- chciało mi się śmiać, gdy spojrzałam na Harry’ego. Wyglądał jakby miał ciężkie starcie z nożyczkami...-Niczego się nie dowiemy, jeśli ta „roślinka” otacza cały stadion. Chodźmy lepiej...Bo znowu wpadniesz na jakąś roślinę .-Ha, ha, ha! Bardzo zabawne. Tylko jak teraz wytłumaczę te zadrapania wszystkim ludziom...A w szczególności Malfoy’owi?-Wymyślisz coś, no chodź już...Spokojnie doszliśmy do wejścia do zamku. Jednak nie było już tak spokojnie w samej budowli...-Harry! Gdzieś ty był!?- Ron był widocznie zaaferowany. Gdy Harry chciał mu odpowiedzieć, rudzielec odparł-Z resztą nieważne. Dumbledore ogłosił dokładny termin Trzeciego Zadania! Biegnij zobaczyć!- Ron wskazał mu tablicę ogłoszeń, wokół której stało mnóstwo osób. Gdy Harry odszedł, Ron zapytał- A czemu on jest taki pokaleczony? Coś Ty mu zrobiła?-Ja nic mu nie zrobiłam...Z resztą wszystko Ci opowiem...Akurat, gdy zakończyłam moją twórczą część opowieści, Harry przecisnął się przez tłum uczniów i powiedział:-Pomóżcie mi się przygotować na 1 czerwca...To będzie wielki dzień.***Po przygodzie z żywopłotem Harry był zmuszony pójść do Skrzydła Szpitalnego, żeby madame Pomfrey go opatrzyła. Przez wiele tygodni po całym zamku krążyły( i krążą) plotki o sposobie powstania tych zadrapań, na szczęście żadna z tych opowieści nie była prawdziwa...’Na szczęście’, bo gdyby prawda by się wydała, ukarano by nas bardzo surowo.Dla własnej zabawy napiszę tu kilka podstawowych mitów:„Harry całował się z Madame Rosmertą w krzewach Zakazanego Lasu( dziwnym zbiegiem okoliczności kelnerka z Hogsmeade także ma ostatnio dziwne zadrapanie na twarzy) i trafił na krzew kłujących róż.”„Harry pojedynkował się ze Snape’m. Niestety przegrał.”„Harry zaciął się przy goleniu. Tylko, czemu na całej twarzy? Może ma tak duży zarost?”„Harry dawno nie obcinał paznokci, a często się drapie. To właśnie jest powód!”Istnieje jeszcze wiele ciekawych teorii, ale nie mam ochoty ich tu przytaczać. Jestem strasznie senna, a za oknem deszcz leje strumieniami... Na szczęście w Proroku Wieczornym przedstawili pogodę na jutro- „Będzie ciepło”(ale się rozpisali ...). Mam nadzieję, bo jutro idziemy do Hogsmeade . Pewnie ludzie będą pytać Madame Rosmerty, czy to prawda, ze całowała się z Harry’m...Będzie zabawa!-----------------Teraz zaczyna się pora wyjazdów. Ja także wyjeżdżam. Zapewne notka pojawi się za 10-14 dni, nie wiem kiedy wrócę...Sorry:*

OczyszczonaDodała Hermiona Piątek, 21 Kwietnia, 2006, 18:53
Czekałam i czekałam, aż w końcu znurzył mnie sen. Rano, gdy otworzyłam oczy moją uwagę przykuła mała czarna sówka o wielkich zielonych oczach. Zaspana podeszłam do okna i wpuściłam zwierzątko do dormitorium. Dziewczyny jeszcze spały, więc nie chcąc ich budzić poprostu wzięłam sówkę na ręce i poszłam z nią do Pokoju Wspólnego. Usiadłam na sofie a ptaka postawiłam na oparciu. Sówka niecierpliwie trząchała swoją nóżką, do której przywiązany miała list. Nagle ożywiłam się widząc na pergaminie charakter pisma Wiktora. Szybko odwiązałam starannie przywiązaną wiadomość i literki ułożyły się w następującą treść:"Hermi, mogłem się domyślić, ze będziesz miała żal za to, ze napierw poinformowałem Rona o całym zdarzeniu. Widzisz, jest pewien powód. O śmierci dowiedziałem się właśnie od Rona. Czytajac to pewnie zastanawiasz się jakim cudem...Ron pomylił moją i swoją sowę i przeczytał list od mojej sowy. Właśnie w tym liście można było preczytać o śmierci dziadka...Naprawdę przykro mi, ze tak to wszystko wyszło i naprawdę błagam Cię o wybaczenie. Wiem, ze mogę Ci ufać... ILY:*"(ILY-I LOVE YOU) No dobrze, dał nawet niezłe wytłumaczenie . Jednak coś mi tu śmierdzi. Nie pasuje mi tu coś...Od kiedy Świstoświnka i ta mała czarna sówka są do siebie podobne? Nie wiem, dla mnie to nie układa się w logiczną całość...Już trochę opanowana wstałam z sofy i zauważyłam, że wczorajszego wieczoru się nie umyłam ! Moje włosy były tłuse(prawie jaku u Snape'a ) a ja czułam sie bardzo nieświeżo. Postanowiłam pomyśleć o wszystkim pod chłodnym prysznicem . Zrzuciłam ciuchy(spałam w normalnym ubraniu czekając na list), rozpuściłam włosy i weszłam pod prysznic. To takie cudowne uczucie, jak woda spływa po całym ciele zmywając wraz z potem wszystkie problemy. Zwyczajnie poczułam się oczyszczona .Ubrałam się, ładnie spięłłam włosy i zeszłam na śniadanie nie myśląc już o Wiktorze i tym podobnych sprawach...Przy stole Gryfonów zebrało sie stosunkowo mało osób,ale mnie było to na rękę. Przynajmniej mogłam zjeść dużo tostów . Potem popędziłam na zajęcia i reszta dnia upłynęła w miarę spokojnie...do czasu aż pojawił się Malfoy. Draco Malfoy. Gdy zobaczył moją fryzurę postanowił pobawić się moim kosztem i zaczął mówić- "Hej, wieża Eiffle na głowie" i tak dalej...Było to strasznie żenujące, bo i Gryfoni i Ślizgoni patrzyli się na mnie z politowaniem...Wtedy do akcji wkroczył Wiktor. Przyleciał na miotle, chyba z treningu, i podniósł Malfoy'a do góry. Przerażony blondyn zaczął sie miotać, wtedy Wiktor szepnął mu do ucha na tyle głośno, że usłyszałam zdanie "Przeproś Hermionę!" i wtedy Malfoy zaczął przepraszać i kajać się, ponieważ Wiktor jest bardzo silny i potrafi nieźle kogoś pobić/ uszkodzić, a Malfoya szarpał za kark. Usłyszałam cudowne zdanie- "Przepraszam Gran...mhm..Hermiono, ze naśmiewałem się z Ciebie, bo masz naprawdę ...ładną fryzurę..." Było to dosć naciągane ale zawsze coś . Wreszcie Wiktor puścił Draco na ziemię , a ten zaczął czołgać się po podłożu i grozić przyjazdem swojego ojca...Stara śpiewka, tatuś zawsze ma przyjechać, ale założę się, ze jeśli pan Malfoy dowiedziałby się, że Malfoy został pobity przez najlepszego gracza w quiddichu to nawrzeszczałby na Dracona . Dobrze mieć sławnego chłopaka .Po południu postanowiłam trochę się "powentylować" (jak nazwała to Ginny) wiec poszłam na trybuny stadionu.Przynajmniej taki miałam plan...Okazało się, że nie można tam wchodzić z powodu organizacji Turnieju Trójmagicznego. Wywnioskowałam, że trzecie i za razem ostatnie zadanie odbędzie się na stadionie quiddicha... Najłatwiej byłoby twierdzić, że zadanie polegać będzie na lataniu na miotle, to także wyjaśniałoby częstotliwość treningów Wiktora...No, ale przecież to byłoby zbyt banalne. Musiałam troche powęszyć... . Starałam się ujrzeć coś pomiędzy nałożonymi na cały stadion płachtami, jednak były na tyle dobrze wyczarowane, że nic nie dało sie zobaczyć... Zatem muszę porozmawiac o tym z Harry'm... .Znalazłam go na błoniach, czytał jakąś wielką księgę. -Harry! Mam dobrą i złą wiadomosć. Którą wolisz najpierw?-Dobrą.-Na stadionie quiddicha szykują coś związanego z trzecim zadaniem.-Acha, fajnie...a ta zła wiadomosc?-Nie wiem, jak sprawdzić, co tam szykują...Może mi pomożesz?-Jasne. Chodźmy!No i poszliśmy. Harry złapał sie za czoło, powiedział:...CDN.-------------------Przepraszam Was serdecznie, ze nie było notki p[rzez tak długi czas, ale sami wiecie- brak czasu, czasem lenistwo, miłość itp... Wybaczcie! Całuję Was mocno :*

Gazetka Szkolna i inne perypetieDodała Hermiona Czwartek, Oj, dzieje się w Hogwarcie, dzieje się! Pewna panna z Hufflepuffu wniosła do prof. Dumbledore'a o stworzenie szkolnej gazetki Hogwartu o tytule "Życie Hogwartu" (Cóż za oryginalna nazwa![sarkazm]).Pan profesor po burzliwej dyskusji, której byłam świadkiem, z opiekunem domu pomysłodawczyni, dyrektor zgodził się na ten 'nowatorski' pomysł! Oczywiście stworzenie takowej mugolskiej gazetki('mugolskiej' bo ma ona nie zawierać ruchomych zdjęć itp.)wzbudziło wiele kontrowersji wśród uczniów Hogwartu...i właśnie tej sprawie muszę poświęcić kilka kartek w moim Pamiętniku .Pamiętnego dnia, 18 kwietnia po obiedzie, prof. Dumbledore poprosił wszystkich, abyśmy zostali przy stołach i posłuchali ogłoszenia. Dyrektor stwierdził, że słusznym będzie, jeśli w Hogwarcie powstanie gazetka szkolna. I to nie byle jaka gazetka szkolna, bo [b]mugolska gazetka szkolna[b/]! I wtedy w Wielkiej Sali wybuchły krzyki zachwytu i oburzenia, niektóry 'buczeli', inni klaskali z radości. Jakby tego było mało, Dumbledore zaprosił na środek bladą, szczupłą blondynkę, która jak się potem okazało, była pomysłodawczynią i zostanie redaktor naczelną "Życia Hogwartu". Profesor powiedział, że ta niziutka trzecioklasistka Hermenegilda Johnson, w najbliższych dniach poprowadzi nabór do redakcji pisemka. Jeśli znajdzie się ktoś chętny, to ma się do niej zgłosić. No im potem dopiero zaczęło się piekło dla tej blondyneczki...Zauważyłam, że była cała czerwona na twarzy, a pot ciekł jej ciurkiem po czole. Dumbledore poprosił ją, aby opowiedziała, czym będzie zajmować się gazetka. Mała powiedziała, że "gazetka będzie informować wszystkich o tym, co..." i wtedy Hermenegilda zwymiotowała . Był to dość nieoczekiwany obrót akcji, ale cóż, zdarza się .Jednakowoż nie chciałabym być na miejscu tej Puchonki, zważywszy na to, ze teraz Malfoy ilekroć zobaczy ją na korytarzu wyzywa ją i śmieje się z niej...Biedactwo..."Życie Hogwartu" już przeszło do historii, mimo, ze nawet nie ukazał się jeszcze pierwszy numer. Niektórzy mówią, ze to dobrze, że w czarodziejskiej szkole wreszcie będzie jakiś mugolski akcent, a inni twierdzą, ze to hańba i że ten szmatławiec już przed premierą jest dla nich śmieciem. Bywa i tak...Mnie osobiście jest to dość obojętne, ponieważ i tak czytam tylko "Proroka Codziennego" i wiem, co dzieje się w Hogwarcie(dzięki Ginny ).Wiktor ma ostatnio jakieś dziwne wahania nastrojów. Śmiejemy się z Ginny, że jest w ciąży , bo raz jest taki radosny, a za chwilę jego mina wygląda tak ' '. Albo np. siedziałam w bibliotece i czytałam książkę o hipogryfach, żeby wysłać coś przydatnego Syriuszowi i Dziobkowi i poczułam, że Wiktor (jak zawsze) położył mi rękę na ramieniu i schylił się, żeby zobaczyć, co tak studiuję. Wtedy pocałowałam go w policzek(jak zawsze) a on strasznie się oburzył i zaczął jakoś dziwnie się zachowywać... Przeraziło mnie to więc zapytałam tylko "CO SIĘ Z TOBĄ DZIEJE?!" i biegiem opuściłam bibliotekę. On lekko zszokowany i swoim i moim zachowaniem wybiegł za mną:-Wybacz mi, Hermi...Ja nie panuję nad sobą. Widzisz, mój dziadek zmarł kilka dni temu, a ja byłem bardzo do niego przywiązany i chyba nie umiem się pogodzić z tym, ze odszedł...-wtedy pierwszy raz w życiu zobaczyłam łzy w jego niemalże czarnych oczach. Był taki nieporadny i przez to taki...niewinny. Przytuliłam go mocno i zapytałam:-Czemu wcześniej mi tego nie powiedziałeś? Wtedy spędzałabym z Tobą więcej czasu, żebyś nie musiał o tym wszystkim myśleć...Chciałabym, żebyś wiedział, że masz we mnie oparcie.-Wiem, Hermi...Ale jest mi tak ciężko...Karkarow zamęcza mnie swoimi treningami, a ja nie mam na nic humoru ani ochoty. To takie straszne uczucie, ze nie było mnie przy dziadku, kiedy umierał...Nawet nie zdążyłem się z nim pożegnać...No i wtedy nie wiedziałam o zrobić. Rozkleiłam się. Tak, szczerze wyznam: Hermiona Granger zaczęła płakać przy swoim chłopaku. Jejku, naprawdę było mi żal Wiktora...W końcu się uspokoił i mogliśmy normalnie pogadać, o czymś przyjemniejszym. Jednak cały wieczór myślałam o tym, czemu Wiktor nie zaufał mi i nie powiedział, tak ponurej nowiny...No i wtedy przyszedł Ron.-Zauważyłeś, ze Wiktor ma ostatnio strasznie zmienne humory?-Tak...Powiedział mi nawet dlaczego. Jakieś 3 dni temu.-Naprawdę powiedział Ci?!-Tak...Ale nie bij mnie za to!-Mnie powiedział dopiero dzisiaj...On mi nie ufa..-Hermiona, nie myśl w takich kategoriach. Może nie chciał Cię martwić swoimi problemami?-Moze tak, ale nie będę miała pewności, dopóki nie powie mi dlaczego tak postąpił...Wyślę mu sowę!-Rób co chcesz, tylko sądzę, że on napisze Ci to co ja Ci przed chwilą powiedziałem...Ale Twoja wola.-Dobra, powiedz Harry'emu, ze nasza lekcja opóźni się o 15 minut. Z góry dzięki!-Tak, na razie...No i pobiegłam do sowiarni. Wysłałam Aeth (moją ulubioną sowę)z listem o następującej treści:"Dowiedziałam się od Ronalda, ze powiedziałeś mu dużo wcześniej o śmierci Twojego Dziadka. Zastanawia mnie tylko dlaczego powiedziałeś mu o tym jako pierwszemu? Myślałam, że masz do mnie zaufanie i czujesz we mnie oparcie. Widocznie się myliłam. Wyjaśnij mi to wszystko jak najszybciej. Twoja Hermiona."Na odpowiedź czekam cały czas. Mam nadzieję, ze już niedługo Wiktor rozwieje moje wątpliwości jakimś sensownym argumentem...

BitwaDodała Hermiona Niedziela, 16 Kwietnia, 2006, 21:42
Łojejku! Wreszcie trochę odpoczynku . Mój pryszcz już (na szczęście) zniknął, zatem koniec (przynajmniej na jakiś czas) z problemami skóry . Ogólnie moje życie jest teraz pozbawione problemów. Od dość dawna pisuję z Billem Weasley'em poprzez sowę (on jest teraz w Edynburgu na jakiejś konferencji) i wiele się od niego dowiaduję, np., żeby dostać pracę w banku Gringotta trzeba przewjść test na długość uszu, by prametry były zbliżone do rozmiaru uszu goblinów . Ciekawe, prawda? Ale mniejsza o to, tzreba tu trochę napisać o wazniejszyc sprawach Zbliża sie kolejna dyskoteka szkolna, a z tym problem- w co mam sie ubrać?! Przyjęcie juz 20 kwietnia a ja nie mam żadnych ubrań, które by się nadawały . Musze napisać do mamy, aby kupiła mi coś sensownego...Harry jest ostatnio bardzo rozkojarzony. Może to dlatego, że Cho obsmarowała go przy prawie wszystkich Krukonach? Nie wiem, w każdym razie muszę się z nim użerać podczas lekcji zaklęć dodatkowych do Turnieju, ale on jest bardzo oporny na zdobywanie wiedzy... W końcu Trzecie zadanie po woli się zbliża, a my jesteśmy w lesie... Ron w ogóle juz się nie przejmuje ani mną, ani Harry'm. Teraz wszędzie chodzi z Marry, bo to ponoć jego "niedoszła dziewczyna" . Szkoda mi biedaka, bo pewnie jak zwykle się rozczaruje .Na róg jednorożca, jak mnie bolą nogi! Na Opiece nad Magicznymi Stworzeniami Hagrid nieźle nas wymęczył...Kazał nam ganiać diuny pospolite i kamić je...łajnem tajemniczego zwierzęcia(?). To było totalnie obrzydliwe!!! Ale Ron miał jeszcze gorzej- zapomniał rękawic, więc musiał biegać z tą (brzydko mówiąc) kupą na gołej ręce...Współczułam mu wtedy. W ogrodzie Hagrida przebiegłam jakieś 10 kilometrów, bo moja diuna była wyjątkowo ruchliwa . Po pierwszej lekcji Opieki nad Magicznymi Stworzeniami dołączył do nas rocznik Freda i George'a i musieli nam pomagać (zalecenie Hagrida). Ja byłam w parze z Fredem. Wtedy zaczeła się zabawa- Fred chcąc zachować swój styl dowcipnisia był zmuszony wyciąć jakiś numer. Pod łajno, które trzymał w ręku Neville podłożył mleczko mlecza(taki pospolity żółty kwiatek) a ta sustancja w połączeniu z kupą miała zdolnosci destrukcyjne- kulka łajna nabrała właściwości poobnych do kauczukowej piłeczki i zaczęła skakać po całym ogrodzie, przy czym pobrudziła wszystkich poza mną i Fredem. Nawet Malfoya nie obeszło ubrudzenie się łajnem-w jego włosach wylądowała dość duża kulka, która jego blond włosy zmieniła na kasztanowy kolor . To akurat było zabawne, a rzeczą która doprowadziła mnie do napadu śmiechu, była wtedy, gdy Pansy (wielbicielka Malfoy'a) rzuciła w George'a wielką kulą błota myśląc, ze rzuciła we Freda Było to komiczne i wyglądało świetnie. Zaczęła się wojna na błoto- wszyscy z wyjątkiem Malfoy'a, Freda, mnie i Harry'ego-lepili kule z błota i rzucali w siebie na wzajem. Fajny pomysł na rozrywkę . Ogólnie była zabawnie, jednak zdziwiło mnie jedno zdanie George'a :"Fredzik, jeśli chcesz zaimponować dziewczynie takiej jak Hermiona, nie wykorzystuj do tego łajna..."Ciekawe...

Po dłuższej nieobecności...Dodała Hermiona Środa, 12 Kwietnia, 2006, 16:27
Życie w Hogwarcie wcale nie jest takie bajeczne, jakim się wydaje. Z powodu nadejścia wiosny nauczyciele zamiast napawać uczniów optymizmem wpędzają ich w depresję zawalając wszystkie klasy pracami domowymi, a uwierz, Pamiętniku, wcale nie jest to przyjemne. Chciałabym wyjść na błonia i wygrzewać się w słońcu z Wiktorem, leżąc na trawie i myśląc jak jest mi z nim dobrze... Ale niestety to tylko marzenia .Najgorsza mimo wszystko jest profesor McGonagall, która, jak podejrzewamy, chyba się zakochała. Ciągle transmutuje wszystko w jakieś romantyczne wzory itp...'Najzabawniej' było, jak z puchowej poduszki wyczarowała grającą poduchę z napisem I LOVE YOU i zamyślona nawet tego nie zauważyła. Oczywiście jak zwykle oryginalny Malfoy wyrwał się ze stwierdzeniem Ktoś tu się zakochał i wcale nie mówię o Granger! McGonagall odjęła Slytherinowi za to 20 punktów co nie ostudziło zapału Malfoya do naśmiewania się z niej i...ze mnie. Przy każdej okazji gdy Draco zobaczył mnie z Wiktorem leciały w moją stronę złośliwe komentarze. Wiktor obiecał mi ostatnio,że jeśli Malfoy choć raz jeszcze mi dokuczy, to mam mu od razu tym powiedzieć, a wtedy Malfoy będzie mógł pożegnać z życiem .(bo oczywiście Malfoy dogryzał mi tylko wtedy,, gdy Wiktor tego nie widział, np. gdy Wiktorgadał z kolegą)) Zapewne dziwi Cię Pamietniku, że między mną a Wiktorem jest tak dobrze? Owszem, jest bardzo dobrze i wiele się zmieniło dzięki jego przyjacielowi, Borysowi. Ten przeuroczy Bułgar był "posłańcem" moim i Wiktora, dzięki niemu się komunikowaliśmy przez pewien czas. Potem ja i Wikuś pogadaliśmy sobie szczerze i wyjaśniliśmy wiele spraw...Wydarzyła się w Hogwarcie dziwna rzecz! George Weasley się zakochał!!! Nie wiedziałam, że George potrafi być poważny i (uwaga, uwaga!) punktualny! Odkąd spotyka się z Jess niemożliwie się zmienił. Dziewczyna ma jednak wpływ na życie faceta . Wczoraj myślałam, że umrę. Trwałam już w pół-śnie gdy Parvati zapaliła różdżkę. -Parvati, gaś szybko to światło, spać!!!-Nie napisałam referatu na eliksiry!-O cholera, to współczuję, ale daj mi spać!-Zajmie mi to pół nocy! Albo umrę z przemęczenia albo zamorduje mnie Snape...Sama nie wiem co gorsze!-i nasza zazwyczaj spokojna Parvatka zaczęła świrować. Rzucała się po całym odrmitorium szukając jakiegoś pergaminu...To całe zamieszanie trwało chyba do 5:00, a ja ani na chwilę nie zmrużyłam oka.Koszmar..nie, gorzej-NIEKOŃCZĄCY SIĘ KOSZMAR!Gdy wreszcie zaczęło świtać postanowiłam więcej się nie męczyć usiłując zasnąć (Parvati zaliczyła nocleg w łazience )i ubrałam się. Spojrzałam w lustro i (o zgrozo!) ujrzałam jakiegoś pudla z sinymi powiekami! Moje włosy w najmniejszym stopniu nie przypominały ślicznego uczesania, które miałam wczorajszego dnia. A oczy to była już tatalna pomyłka! Ja chcę, żeby moje śliczne ślipka znów powróciły ! no i jeszcze jeden problem- wielki pryszcz na środku czoła ;-( . Moją pierwszą myślą było symulowanie choroby i pozostanie w łóżku, jednak zbytnio postarałam się przy referacie z eliksirów, zeby teraz go nie oddać. Postanowiłam wziąć się w garść. Włosy jakoś spięłam spinką, która o mało co nie pękła, oczy jakoś doprowadziłam do ładu, ale ten pryszcz... Na Merlina, pozbycie się tego świństwa jest trudniejsze niż myślałam! Próbowałam korektora do cery, usiłowałam także poradzić sobie za pomocą wyciągu z żeń-szenia, ale nic nie pomagało Siegnełam po ostateczne środki- ksiąga od zielarstwa. Zgodnie z przepisem znalazłam w swoich zapasach "małego zielarza" Aloes uzbrojonyi sporzadziłam z niego papkę. Nałożyłam to na wyprysk- cudownie, zadziałało! Cała zadowolona popędziłam na śniadanie. Wszystko było ślicznie, pięknie. Do czasu... Wychodząc z Wielkiej Sali jakaś laska z Beauxbatons szepnęła do mnie: "Fajny grzyb na czole" i szeroko się uśmiechnęła. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Szybko dokończyłam posiłek i nawiałam do dormitorium. Byłam zmuszona obejrzeć się w lustrze. Mój "zaleczony" pryszcz był jeszcze gorszy niż rano...Symulowałam chorobę, dlatego odnalazłam czas, zeby cos tu napisać... Och ja, ta genialna ja .

Nocna eskapadaDodała Hermiona Środa, 01 Marca, 2006, 03:10
Postanowiłam ubrać się na czarno, skoro mam włamać się z przyjaciółmi do gabinetu naszej opiekunki, to jakby inaczej... O umówionej godzinie zeszłam do Pokoju Wspólnego, po ówczesnych trudnościach z wydostaniem się z dormitorium, i spotkałam tam tylko Rona.-Gdzie Harry?-Jeszcze nie przyszedł. Jak wychodziłem z dormitorium to go tam nie było. Myślałem, że już tu przyszedł...-Na brodę Merlina, jaki on jest niepunktualny! Pewnie postanowił pójść do kuchni po jakąś wałówkę...Usiedliśmy na fotelach. Płomienie w kominku bardzo przyjemnie trzaskały iskrami i ogólnie było tu strasznie cicho i spokojnie. Aż do pewnego momentu-nagle usłyszeliśmy straszny wrzask, lecz nie brzmiał on jak zwykły krzyk przerażenia człowieka, tylko jak wołania o pomoc kobiety w pudełku. Gwałtownie odwróciłam się w stronę Rona. Wrzaski dochodziły od niego. Nie wiedzieliśmy o co chodzi…-”Zejdź ze mnie! Halo, ja się tu zaraz uduszę! Auć, uważaj gdzie siadasz!”Ron wstał. Krzyki ustały. Na fotelu leżała gazeta z wizerunkiem Rity Skeeter, która miotała się na wszystkie strony. -„Wreszcie, ty inteligencie! Zauważyłeś, że na kimś siedzisz! Jeśli jeszcze raz tak zrobisz...”Biedna nie zdążyła dokończyć, bo Ron wywalił gazetę do kominka. Wtedy też do Pokoju Wspólnego wszedł Harry, jakby „sfatygowany” dzisiejszą nocą...-O nic nie pytajcie...-Ok. Czy możemy wreszcie iść? Już pół godziny temu powinniśmy byli opuścić to pomieszczenie…- byłam już zniecierpliwiona. Dobrze wiesz, Pamiętniku, że nie lubię spóźniania. -Jasne chodźcie.-Harry wyjął Pelerynę Niewidkę i zakrył nas nią. Pamiętam, że w pierwszej klasie ta peleryna była dla nas dużo większa, a teraz prawie było widać nam stopy.- Na Mapie Huncwotów widać, że Snape czatuje w okolicach gabinetu Moody’ego. Więc musimy iść Skrzydłem Wschodnim, a wtedy prześlizgniemy się koło komnaty od Numerologii i w długą do gabinetu McGonagall. Rozumiecie?-Jasne. Chodźcie wreszcie.Gruba Dama nawet nie zauważyła, że wyszliśmy z Wieży Gryffindoru, a my szliśmy cichymi korytarzami Hogwartu o północy. W świecie mugoli mówi się, że północ to Godzina Duchów, ale wszyscy mugole wiedzą, że są to bujdy. Jednak w świecie czarodziejów duchy naprawdę istnieją, a w Hogwarcie nocami przechadza się Krwawy Baron. I tej nocy najbardziej bałam się, że spotkamy Ducha Slytherinu. Jednak na szczęście uniknęliśmy tej przyjemności, zarówno jak i spotkania ze Snape’m. Poszliśmy zgodnie z planem koło sali do Numerologii i potem prosto do gabinetu McGonagall. Alohomorą otworzyliśmy drzwi, poszło niespodziewanie łatwo. Weszliśmy i Harry zdjął z nas Pelerynę Niewidkę. Biuro było przestronne, z lewej strony od wejścia znajdowało się wielkie okno, które ukazywało rozgwieżdżone niebo. Ron razem z Harry’m zaczęli przeglądać liczne półki z aktami uczniów Gryffindoru (nawet nie wiedziałam, ze takie archiwa są prowadzone w Hogwarcie, a to jest dopiero dziwne) a ja tymczasem stałam przed drzwiami, aby ewentualnie dać chłopakom znak do ucieczki pod pelerynę. Po pewnym czasie stresu Harry dał nam porozumiewawczy znak, że znalazł akta Neville’a. Zbliżyliśmy się (ja i Ron) do wyciągniętej ręki Harry’ego i nagle...akta zniknęły! Harry szybko wyciągnął Mapę Huncwotów. Znalazł „Gabinet Minervy McGonagall” i okazało się, ze z nami w pokoju przebywa GLIZDOGON! Cała nasza trójka zaczęła po podłodze szukać szczura, lecz nikt nic nie znalazł.-Nawiał. Kurczę, czemu zwinął nam akurat TE akta?- zirytował się Ron. -Nie wiem, ale w każdym razie Glizdogon jest już poza Hogwartem, bo nie ma go na Mapie.-stwierdził spokojnie Harry. –ale czuję, że jutro tu wróci, aby oddać te papiery. -Zapewne wróci. Ale to znaczy, że Vol...Sami-Wiecie-Kto musi wiedzieć coś o Neville’u. Bo Glizdogon jest teraz jego sługą, przynajmniej z tego co wiemy…-postanowiłam głośno wypowiedzieć swoje myśli.-Dobra, zwijajmy się stąd, bo zaraz przypałęta się tu Snape, jest już przy klasie od Historii Magii.. Rozważania pozostawmy na później-powiedział rozsądnie (wreszcie) Harry.Schowaliśmy się pod Peleryną Niewidka i zatrzasnęliśmy drzwi do gabinetu. Spokojnie przemknęliśmy się korytarzami, pobudziliśmy niestety kilka obrazów( Ron przez przypadek zapalił lumos) ale ogólnie wróciliśmy do Wieży Gryfonów cali i zdrowi. Teraz jestem taka zmęczona, a tak naprawdę to nic z tej nocnej eskapady nie wynikło...A szkoda, bo miałam nadzieję, ze choć jedna tajemnica mojej szkoły się wyjaśni...Ale już późno (3:09) więc idę się położyć, zanim Lavender wstanie na nocne siusiu .









DOMY:
Gryffindor:
Jeśli chcesz należeć do Gryffindoru, musisz mieć czyste serce, musisz być zdolny oraz uczciwy."
Kolor: szkarłatny
Duch: Prawie Bezgłowy Nick - Sir Nicholas de Mimsy Porpington
Głowa Domu: Minerva McGonagall
Wejście: Portret Grubej Damy
Zwięrzę Domu: Lew
Założyciel: Godric Gryffindor
Gryfoni: Harry Potter, Hermiona Granger, Ron Weasley, Colin Creevey, Dennis Creevey, Fred Weasley, George Weasley, Lee Jordan, Seamus Finnigan, Dean Thomas, Parvati Patil, Lavender Brown, Neville Longbottom, Ginny Weasley, Alicia Spinnet, Angelina Johnson, Katie Bell, Natalia McDonald
Starzy Gryfoni: Syriusz Black, Lily Evans, Percy Weasley, Oliver Wood, Bill Weasley, Charlie Weasley, Molly Weasley, Arthur Weasley, Albus Dumbledore, Rubeus Hagrid, Lily Potter, James Potter

Hufflepuff:

Możesz należeć do Hufflepuf'a, tylko wtedy gdy jesteś wyrozumiały i lojalny. Musisz także być prawdomówny i odważny.

Kolor: Żółty i Czarny

Duch: Gruby Mnich

Głowa Domu: Profesor Sprout

Wejście: ???

Zwierzę Domu: Borsuk

Założyciel: Helga Hufflepuff
Puchoni: Susan Bones, Justin Flinch-Fletchley, Ernie MacMillan, Hannah Abbot, Owen Cauldwell, Eleanor Branstone, Kevin Whitby, Stebbins, ?.
Starzy Puchoni: Cedric Diggory

RAVENCLAW:

Jeśli chcesz nalżeć do Ravenclawa, musisz umieć się skupić w nauce i zawsze być pomysłowym.
Kolor: Niebieski i Srebrny

Duch: Szara Dama

Głowa domu: Prof. Flitwick

Wejście: Rycerz

Zwierzę Domu: Orzeł

Założyciel: Rowena Ravenclaw
Krukoni: Terry Boot, Stewart Ackerly, Orla Quirke, Padma Patil, Lisa Turpin, ??? Fawcett, Mandy Brocklehurst, Cho Chang

Starzy Krukoni: Penelopa Clearwater


SLYTHERIN

Żeby być w Slytherin'ie musisz być dobrym przyjacielem, być przebiegłym i silnym.
Kolor: Zielony i Srebrny

Duch: Krwawy Baron

Głowa domu: Severus Snape :-{

Wejście: Kamienna Ściana

Zwierze Domu: Wąż

Założyciel: Salazar Slytherin
Ślizgoni: Draco Malfoy, Vincent Crabbe, Gregory Goyle, Millicent Bulstrode, Blaise Zabini, Pansy Parkinson, Malcolm Baddock, Graham Pritchard
Starzy Ślizgoni: Tom Riddle A.K.A. Lord Voldemort, Severus Snape, Marcus Flint, Terence Higgs, Bletchly, ?, Peter Warrington.

czwartek, 2 sierpnia 2007

O książkach:



Tytuł: Harry Potter i Kamień Filozoficzny
Tytuł oryginału: Harry Potter and the Philosopher's Stone
Autorka: Joanne Kathleen Rowling
Liczba rozdziałów: 17
Objętość (w wersji angielskiej): 223
Objętość (w wersji polskie): 319
Krótki opis zapowiadający:
Harry Potter, sierota i podrzutek, od niemowlęcia wychowywany był przez ciotkę i wuja, którzy - podobnie jak ich rozpieszczony syn Dudley - traktowali go jak piąte koło u wozu. Pochodzenie chłopca owiane jest tajemnicą; jedyna pamiątka z przeszłości to zagadkowa blizna na jego czole. Skąd jednak biorą się niesamowite zjawiska, które towarzyszą nieświadomemu niczego Potterowi? Wszystko wyjaśni się w jedenaste urodziny chłopca, a będzie to dopiero początek Wielkiej Tajemnicy...



Tytuł: Harry Potter i Komnata Tajemnic
Tytuł oryginału: Harry Potter and the Chamber of Secrets
Autorka: Joanne Kathleen Rowling
Liczba rozdziałów: 18
Objętość (w wersji angielskiej): 251
Objętość (w wersji polskiej): 356
Krótki opis zapowiadający:
Harry Potter jest uczniem Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Był jeszcze niemowlęciem, gdy największy czarnoksiężnik świata, Lord Voldemort, zabił jego rodziców. Dzięki niespotykanej sile magicznej Harry uszedł z życiem, lecz Voldemort ponowił atak. W jaki sposób jedenastoletniemu chłopcu udało się pokonać czarnoksiężnika, dowiecie się z pierwszego tomu pt. Harry Potter i Kamień Filozoficzny. Harry musi zmierzyć się z przerażającym potworem z Komnaty Tajemnic na zamku Hogwart. Otworzyć tę Komnatę mógł jedynie prawowity dziedzic Slytherina, a wskutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności podejrzenie pada na Harry'ego... W dodatku jeden z najbliższych przyjaciół Harry'ego znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Kto naprawdę wypuścił potwora? Jaka była przeszłość Hagrida? Jakie sekrety skrywa rodzina Malfoya? Odpowiedzi na te pytania szukajcie w drugim tomie przygód Harry'ego Pottera.





Tytuł: Harry Potter i Więzień Azkabanu
Tytuł oryginału: Harry Potter and the Prisoner of Azkaban
Autorka: Joanne Kathleen Rowling
Liczba rozdziałów: 22
Objętość (w wersji angielskiej): 317 stron
Objętość (w wersji polskiej): 450 stron
Krótki opis zapowiadający:
Z pilnie strzeżonego więzienia ucieka niebezpieczny przestępca. Kim jest? Co go łączy z Harrym? Dlaczego lekcje przepowiadania przyszłości stają się dla bohatera udręką? W trzecim tomie przygód Harry`ego Pottera poznajemy nowego nauczyciela obrony przed czarną magią, oglądamy Hagrida w nowej roli oraz dowiadujemy się więcej o przeszłości profesora Snape`a. Wyprawiamy się również wraz z trzecioklasistami do obfitującego w atrakcje Hogsmeade, jedynej wioski w Anglii zamieszkanej wyłącznie przez czarodziejów.



Tytuł: Harry Potter i Czara Ognia
Tytuł oryginału: Harry Potter and the Goblet of Fire
Autorka: Joanne Kathleen Rowling
Liczba rozdziałów: 37
Objętość (w wersji angielskiej): 636 stron
Objętość (w wersji polskiej): 759 stron
Krótki opis zapowiadający:
W tym roku w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart rozegra się Turniej Trójmagiczny, na który przybędą uczniowie z Bułgarii i Francji. Zgodnie z prastarymi regułami, w turnieju ma uczestniczyć trzech uczniów - reprezentantów każdej ze szkół, wybranych przez Czarę Ognia. Dziwnym zbiegiem okoliczości wybranych zostaje czterech... Co z tego wynika dla Harry'ego, jego przyjaciół i całego świata czarodziejów, dowiecie się z lektury 768 stron (!) czwartego tomy przygów Harry'ego Pottera.





Tytuł: Harry Potter i Zakon Feniksa
Tytuł oryginału: Harry Potter and the Order of the Phoenix
Autorka: Joanne Kathleen Rowling
Liczba rozdziałów: 38
Objętość (w wersji angielskiej): 766 stron
Objętość (w wersji polskiej): 955 stron
Krótki opis zapowiadający:
Wobec śmiertelnego zagrożenia ze strony Lorda Voldemorta po kilkunastu latach reaktywowano Zakon Feniksa, którego członkowie, działając w tajemnicy przed śmierciożercami z jednej strony, a Ministerstwem Magii z drugiej, muszą powstrzymać wroga przed zdobyciem tajnej broni. Tymczasem w Hogwarcie Harry zmaga się z nauką (piątoklasistów czekają sumy i wybór kariery zawodowej), ze szpiegiem Ministerstwa, który usiłuje zapowadzić w szkole nowy ład, oraz z nawiedzającymi go snami, które z miesiąca na miesiąc stają się coraz bardziej realne... Jaką rolę odegra w życiu Harry'ego Snape? Jakie cele stoją przed konspiracyjną Gwardią Dumbledore'a? Czy misja Hagrida zakończy się pomyślnie? I dlaczego Albus Dumbledore unika Harry'ego właśnie wtedy, gdy on go najbardziej potrzebuje?